Electronic Beats Poland

W imię wyższych wartości – Relacja z Dissolve Festival

Czy można pożegnać się z latem w lepszy sposób, niż podczas muzycznego festiwalu? O tym przekonali się wszyscy, którzy 10-12 września wybrali się nad Jezioro Zegrzyńskie - przed Wami relacja z tego wyjątkowego wydarzenia.

Czy nowy, nieznany jeszcze masowej publiczności festiwal, może odnieść sukces już podczas pierwszej edycji? Nie jest to łatwe zadanie, ale jeśli za sobą ma się pasję i wieloletnie doświadczenie, szanse zdecydowanie rosną. Na własnej skórze mogliśmy tego doświadczyć podczas odbywającego się niedawno Dissolve Festival – przez dwa dni nad Jeziorem Zegrzyńskim można było usłyszeć różnorodną elektronikę, od house’u i minimalu po EBM i hardcore, przeżywać festiwalowe emocje i pozwolić muzyce, by rozpuściła wszystko to, co już nie służy ludzkości.

Festiwal Ery Wodnika

Czas pandemii i stopniowego luzowania obostrzeń sprawił, że wielu organizatorów zdecydowało się wystartować z nowymi imprezami muzycznymi – konkurencja dla Dissolve była więc spora, tym bardziej, że okres upalnego lata w Polsce nie należy do najdłuższych. Jednak nawet dość chłodne noce nie przeszkodziły w przygotowaniu bardzo dobrego, dopracowanego, bezpiecznego i przyjaznego dla odbiorcy festiwalu. Duży plus za wybór miejsca – oddalone o niecałą godzinę jazdy od Warszawy Jezioro Zegrzyńskie rzeczywiście jest magiczne, a odbiór muzyki w tak pięknych okolicznościach przyrody sprawia ogromną przyjemność. Od razu uspokoję też tych, których odstraszyła perspektywa długiej podróży ze stolicy i przedzierania się przez gęste lasy – kursujące na miejsce wydarzenia autobusy i taksówki dowoziły wszystkich pod same bramki.

A zresztą, czy istnieje coś lepszego, niż odrobina adrenaliny na chwilę przed wejściem na teren festiwalu? Jeśli już z oddali słyszysz solidny bas, to wiedz, że dotarłeś dokładnie w to miejsce, w które miałeś dotrzeć. Po drodze spotkasz też podobnych do siebie, spragnionych całonocnej imprezy w rytmie najciekawszej elektroniki – i nawet jeśli przyjedziesz tu sam, trafisz na sympatycznych, otwartych, pozytywnych i świadomych muzyki ludzi. Przyznaję, że panująca wśród festiwalowiczów atmosfera bardzo mnie zaskoczyła: w powietrzu czuło się wręcz, że idea PLUR nie jest tylko pustym hasłem, a wzajemny szacunek, tolerancja i radość są stale obecne między uczestnikami. Czyżby w opowieści o festiwalu Ery Wodnika tkwiło coś więcej, niż tylko ziarnko prawdy? Zaryzykuję otarcie się o astrologię, ale… myślę, że tak. Dodam też, że na samym miejscu wydarzenia nie było potrzeby ciągłego podkreślania tych wartości – je się po prostu czuło, gdy krążyły między uczestnikami festiwalu. Nice people dancing to good techno music.

Wszystkie oblicza elektroniki

A jeśli już przy muzyce jesteśmy – bez wątpienia to ona była najważniejsza na Dissolve. Dwa dni, dwie sceny i line-up wypełniony przedstawicielami najróżniejszych brzmień elektroniki sprawił, że nie było czasu na odpoczynek. Ulubionym miejscem miłośników wyrazistego techno, szybkiego tempa i wrażeń audio-wizualnych, był mainstage – przepiękna, robiąca ogromne wrażenie instalacja świetlna sprawiła, że scena Unity była pełna niemal przez cały czas. Swoje sety zagrali tam m.in. Ø [Phase], Hadone, Cleric, Inhalt Der Nacht, Błażej Malinowski, A_GIM, TAKA, Sienn i Sept. W takim składzie nie było mowy o łagodnych, lekkich rytmach – to surowe, mocne, mroczne i szybko grane techno w najlepszej postaci. I choć ostatnio odpłynęłam w nieco spokojniejsze brzmienia i bpm-y, chwila tańca pod główną sceną od razu przypomniała mi, po co tak naprawdę przyjechałam na Dissolve! Największe wrażenie zrobiły na mnie doskonałe sety Parallx’a, Inhalt Der Nacht, Septa i Błażeja Malinowskiego. Z ogromną przyjemnością słuchałam bardzo dopracowanej, subtelnej selekcji Aksamit oraz rytmicznego, żywiołowego live’a, który zaprezentowała TAKA. Największej eksploracji mrocznych brzmień doświadczyłam podczas występów Hadone’a i Ø [Phase]’a – ich sety zachęciły mnie też do tego, by poświęcić takiej muzyce więcej uwagi.

Po małą przerwę na nabranie oddechu chętnie zaglądałam na scenę tuż przy jeziorze: Aquarius grał nieprzerwanie od samego rozpoczęcia festiwalu aż do niedzielnego poranka.  W tym niewielkim namiocie można było usłyszeć nieco spokojniejsze oblicza elektroniki – nie oznacza to jednak, że ta scena była mniej oblegana! Gdy za dj-ką stawali Young Marco, Trikk, DJ Tennis, Legowelt, Roman Flügel czy Jennifer Cardini, od razu pojawiała się radosna, wywołująca uśmiech na twarzy energia. Z przyjemnością wkradałam się między ten roztańczony tłum, dałam się ponieść rytmom house’u, minimalu i wszystkiego wokół, by łapać nowe brzmienia i jak najwięcej odkrywać. Moje serce skradł set Franziski Berns – doskonałe budowanie nastroju i tempa oraz wyjątkowy klimat uczyniły jej występ najlepszym na scenie Aquarius! Nie jest łatwo zagrać przed samą Jennifer Cardini, ale przyznaję, że Franziska stanęła na wysokości zadania i zaprezentowała się w najlepszej formie. Z przyjemnością słuchało mi się też Young Marco (to z jego seta wyłowiłam najwięcej nowości), mistrza minimalistycznej precyzji Legowelta i intrygującego, nieszablonowego Trikka. Ciekawie też było usłyszeć Piotra Bejnara, Last Robots z Noviką, Davida Vunka, Olivię, K.O.D. czy Kacpę i Raeva – dla mnie im więcej różnorodności, tym lepiej i ciekawiej. Najważniejsze, by umiejętnie ją połączyć i zaserwować odbiorcom, a to zdecydowanie się udało.

 

Największe wrażenie zrobiły na mnie doskonałe sety Parallx’a, Inhalt Der Nacht, Septa i Błażeja Malinowskiego.

Patrząc w przyszłość

 

Elektroniczne pożegnanie lata, dużo bardzo dobrej i różnorodnej muzyki, wyjątkowa lokalizacja i festiwalowe szaleństwa. Czyli udało się zorganizować imprezę bez mankamentów? Nawet jeśli jakieś się pojawiły, organizatorzy absolutnie nie dali tego po sobie poznać – jeszcze raz pochwalę profesjonalizm, bardzo dobre przygotowanie eventu, przepiękne miejsce i atmosferę. W mój gust nie trafiły tylko 2 występy – nieco rozczarował mnie live Rikhtera (na którego występ czekałam chyba najbardziej), który był za mocny i zbyt jednostajny; brakowało mi w nim większego zróżnicowania brzmień. Podobne zastrzeżenie mam do występu SPFDJ – choć jest znaną mi postacią na scenie elektronicznej i za sobą ma niejeden festiwalowy closing, mam wrażenie, że swojego seta na Dissolve potraktowała nieco niedbale, zagrała go jakby od niechcenia. I o ile Rikhter “zmęczył” mnie jednostajnością, tak u rezydentki Herrensauna tej różnorodności było trochę za dużo.

 

Elektroniczne pożegnanie lata, dużo bardzo dobrej i różnorodnej muzyki, wyjątkowa lokalizacja i festiwalowe szaleństwa.

Druga sprawa – zmora dzisiejszych czasów, czyli wszechobecny plastik. Wiadomo, że w niezbędniku każdego festiwalowicza musi znajdować się woda lub inny napój, ale warto też dać zużytym butelkom lub kubkom drugie życie. Zarówno małe, jak i te największe festiwale idą w stronę recyclingu i segregacji odpadów; idea wspólnego dbania o naszą planetę doskonale wpisuje się w zestaw wartości społeczeństwa Ery Wodnika i myślę, że warto zwrócić na to uwagę.

Podsumowując Dissolve: będę chwalić, polecać i z przyjemnością opowiadać o tym festiwalu. Muzycznie jestem usatysfakcjonowana, byłam otoczona samymi pozytywnymi rave’owiczami i ich dobrą energią, kolejny raz zachwyciłam się elektroniką w plenerze, a festiwalowe lato pożegnałam w bardzo udany sposób.

 

Wracam za rok, by ponownie rozpuścić się w muzyce!

Published September 23, 2021. Words by Agata Omelańska.