Electronic Beats Poland

RYSY: Inspiracją do tworzenia jest dla nas życie #wywiad

Jeśli o duecie RYSY mowa, takie powroty cieszą najbardziej. Po ogromnym sukcesie debiutanckiego krążka "Traveler", licznych koncertach i współpracach, Wojtek Urbański i Łukasz Stachurko postanowili na dłuższą chwilę zniknąć ze sceny muzycznej. Na ich drugi album musieliśmy nieco poczekać, ale ta przerwa została wykorzystana w bardzo dobry sposób. Rytmiczne, melodyjne brzmienia elektroniki i refleksyjne teksty to RYSY w najlepszej postaci - a redakcji EB Łukasz i Wojtek opowiedzieli o kulisach powstawania płyty, nowej wytwórni oraz swoich dalszych planach.<br />

Duet RYSY w wersji koncertowej mieliśmy okazję zobaczyć 4 września w Zabrzu.

Górny Śląsk zyskał bowiem kolejny festiwal z muzyką elektroniczną, CARBON Silesia Festival. Na dwa dni zabytkowa Sztolnia Królowa Luiza stała się sceną dla najlepszej elektroniki – wystąpili m.in. Booka Shade, Gorgon City, Agents of Time, Catz’n Dogz, An On Bast oraz
właśnie duet RYSY.

 

Wojtek, Łukasz, long time no see! Wasz powrót na muzyczną scenę był długo wyczekiwany, ale bardzo doceniony przez fanów – jakie to uczucie ponownie tworzyć muzykę jako RYSY?

ŁS: Znakomite! Poza ogromną frajdą z grania tanecznych, mocno zorientowanych na parkiet numerów chyba największą radość spawia fakt, że ludzie po tych kilku latach przerwy o nas nie zapomnieli. Przychodzą tłumnie na koncerty i tańczą. Fajnie jest móc znowu wspólnie tego doświadczać.

WU: Wspomnienia ożyły. Pod względem koncertów nic się nie zmieniło przez tych kilka lat nieobecności Rys. Dalej jest ogień i żywe reakcje publiczności po na każdym show!

Co dał wam czas przerwy od wspólnego grania? Jak wyglądał proces tworzenia nowych nagrań i czy odczuliście jakąś różnicę w sposobie pracy?

WU: Złapaliśmy zdrowy dystans do wielu spraw przez ten czas. Dla mnie był ważny żeby rozwijać inne projekty i swoje producenckie umiejętności. Sam sposób pracy nie zmienił się jakoś bardzo, na pewno był bardziej świadomy.

ŁS: Czuję że obaj potrzebowaliśmy tej przerwy. Pod koniec działalności związanej z Travelerem byliśmy już mocno wypaleni. Ten ultra intensywny czas doprowadził nas na skraj wyczerpania i straciliśmy chęć do grania i dalszej pracy w takiej formule. Każdy skupił się na swoich projektach, rodzinach, podróżach, zwykłym życiu. To ważne żeby utrzymywać ten balans. Wróciliśmy odbudowani i głodni nowych wrażeń. Tym fajniej działało się po tak długim czasie bo nie było w związku z tym projektem większych oczekiwań ani zewnętrznego parcia. Mogliśmy się w spokoju skupić na muzyce. Ten czas był niezwykle ważny również dlatego że mogliśmy złapać dystans do tego czym są Rysy, jakie jest ich brzmienie. Traveler powstawał na maksa spontanicznie, po prostu każdy dawał z siebie to co i jak czuł. W przypadku 4GET mieliśmy szansę bardziej świadomie poprowadzić projekt co nie znaczy, że nie mieliśmy przy tym frajdy. To był naprawdę zajebisty lot.

YouTube

By loading the video, you agree to YouTube’s privacy policy.
Learn more

Load video

 

Poza ogromną frajdą z grania tanecznych, mocno zorientowanych na parkiet numerów chyba największą radość spawia fakt, że ludzie po tych kilku latach przerwy o nas nie zapomnieli.

Moje wrażenia po pierwszym odsłuchu albumu 4GET: dawno nie słyszałam tak dobrej, dopracowanej i przemyślanej płyty spod znaku elektroniki. Rytmiczny, klubowy minimal przeplata się z melancholią, skłaniającymi do refleksji tekstami utworów. Co (lub kto) był dla was inspiracją do powstanie tego albumu i dlaczego?

ŁS: Inspiracją do tworzenia jest dla nas życie. To banał ale tak naprawdę jest. Z doświadczeń, zwykłych codziennych sytuacji, podróży czerpiemy inspiracje a samą muzykę tworzymy dla siebie – w przypadku tego projektu – dla siebie nawzajem. Każdy ma swoją bajkę i daje od siebie to co ma najlepsze. Potem wspólnie mielimy te składniki i wspólnie decydujemy co zostaje jako Rysy.

WU: Mamy bardzo rygorystyczną kontrolę jakości i zostawiamy tylko te rzeczy, które w naszym wspólnym odczuciu przekraczają granice, są zaskoczeniem dla nas samych, jednocześnie układając się w spójną historię. Mocno siedzimy we współczesnej muzie, orientujemy się co jest obecnie fresh i pewnie podświadomie przemycamy te składniki do naszych produkcji.

ŁS: Niemniej jednak nigdy nie stawiamy sobie za wzór jakiegoś artysty czy numeru, który jest dla nas punktem odniesienia. Tym sposobem mocno byśmy się ograniczali a my bardzo lubimy eksplorować nowe terytoria.

YouTube

By loading the video, you agree to YouTube’s privacy policy.
Learn more

Load video

 

Inspiracją do tworzenia jest dla nas życie.

Jakie możliwości otworzyła przed Wami decyzja o zmianie wytwórni – a raczej podjęcia się self-release’u w Dyspensa Records? Czy prowadzenie muzycznego biznesu z przyjaciółmi jest łatwiejsze, czy zupełnie na odwrót? I jak współpracuje się z tak znaną osobą, jak Krzysztof Gonciarz?

WU: Fajnie jest mieć wpływ nie tylko na samą muzykę, ale też na cały proces wydawniczy. Rysy to dopiero początek tej przygody wydawniczej, mamy bardzo fajne plany na rozwój Dyspensy. Jeszcze tej jesieni ujawnimy z Krzyśkiem nowych artystów naszej wytwórni. Kolejne dwie płyty są już właściwie nagrane i gotowe. Od lat mamy z Krzysiem bardzo fajny przelot artystyczny, ale też po prostu międzyludzki, koleżeński. To bardzo inspirujący człowiek i świetny partner do życiowych i artystycznych rozkmin.

Droga duetu RYSY pełna jest ciekawych kooperacji z innymi artystami, m.in. Justyną Święs, Baaschem, Piotrem Ziołą, Michałem Aniołem. Jak na przestrzeni lat wygląda nagrywanie z nimi? Czy proces wspólnego tworzenia muzyki uległ zmianie – i jeśli tak, to w jaki sposób?

ŁS: Współpraca z artystami nie uległa dużej zmianie. Dalej współpracujemy z ludźmi który są nam bliscy, nie tylko artystycznie. To bardzo naturalny proces. Jestem wdzięczny za to, że na naszej drodze spotykamy tak fantastyczne osobowości. Nakręcają nas i inspirują do działania.

WU: Mamy ogromne szczęście, bo trafiamy na naszej drodze wspaniałych ludzi. Przede wszystkim musimy się z kimś polubić, aspekt artystyczny jest tu o dziwo na drugim miejscu. Jest bardzo ważny ale nie najważniejszy. Nasi współpracownicy to nie tylko wokaliści i muzycy ale też graficy, m.in Kuba Matyka z Melt czy filmowcy, tacy jak Filp Zaluska i Konrad Tułak. Na poziomie wydawniczym bardzo wspiera nasz też Piotrek Lenartowicz z Dyspensy. Z każdym z nich mieliśmy piękny lot.

YouTube

By loading the video, you agree to YouTube’s privacy policy.
Learn more

Load video

Jak zachowujecie balans między intensywnym funkcjonowaniem w branży, a odpoczynkiem, czasem na zbieranie inspiracji i nowych pomysłów?

WU: U mnie ostatnio niewiele jest tego czasu na odpoczynek.  Jestem teraz w bardzo intensywnym momencie zawodowego życia. Bardzo prężnie działamy z Tymkiem nad naszym wspólnym albumem, z który wyjdzie na początku 2022. Wszedłem też mocno w muzykę filmową. Staram się jednak w tym wszystkim znaleźć jakiś zdrowy balans.  Na pewno pomaga mi w tym bycie całkowitym abstynentem. Dzięki temu oszczędzam mnóstwo czasu i energii.

ŁS: Jeśli chodzi o mnie to jestem w nieustannym procesie gromadzenia starych płyt winylowych, pełnych sampli i pomysłów, które można potem rozwijać. Ogromne znaczenie mają dla mnie podróże. Obecnie z uwagi na okoliczności podróżuję lokalnie, kamperkiem z dziewczyną i psem, ale w rzeczywistości przedpandemicznej lataliśmy po świecie, zjeździliśmy Europę i Azję. Ponadto kocham filmy. Podróże i kino to dla mnie największe źródła inspiracji do tworzenia i sposób na regenerację.

YouTube

By loading the video, you agree to YouTube’s privacy policy.
Learn more

Load video

Współpracujemy z ludźmi który są nam bliscy, nie tylko artystycznie

Latem daliście kilka występów podczas festiwali (m.in. LAS, Fest, Gdynia Open’er Park), w dodatku po czasie dłuższej przerwy od wspólnego grania. Jakie uczucia towarzyszyły Wam w związku z powrotem na scenę? Brakowało Wam klubowej atmosfery, energii płynącej od publiczności?

WU: Kochamy grać dla ludzi. Już pracując nad 4GET snuliśmy wizję grania tego mateiału na żywo. Pewnie dlatego wyszedł bardziej energetyczny, zdecydowany, bezkompromisowy. Koncerty tego lata potwierdziły, że nowy materiał (i przetworzone numery z “Travelera”) doskonale sprawdzają się w warunkach koncertowych.

ŁS: Trochę szkoda, że to już ostatnia prosta tego sezonu bo zaczęliśmy się dobrze rozkręcać. W każdym razie jestem ogromnie wdzięczny za możliwość grania dla ludzi. Chyba wcześniej nie zdawałem sobie sprawy z tego ile mi to daje i jak bardzo mi tego brakowało. Wymiana energii na koncertach jest niezwykle ważna. Pozwala Ci przeżyć wspólnie z czującymi podobnie do ciebie ludźmi coś mistycznego. To lepsze niż najlepsze narkotyki! (śmiech)

Jak podchodzicie do kwestii koncertów w post-pandemicznych czasach? Czy, jeśli pozwolą na to przepisy sanitarno-epidemiologiczne, myślicie o trasie koncertowej lub o innej formie występów?

ŁS: Chcielibyśmy ich więcej. Liczymy na to że sytuacja się jakoś ureguluje i wróci do względnej normalności. Póki co wyciskamy wszystko z tego co umożliwia nam obecna rzeczywistość.

WU: Szczerze mówiąc, dość dobrze odnaleźliśmy się w pandemicznej rzeczywistości. To pozwoliło skupić się na pracy w studio. Lubię grać koncerty, ten moment spotkania z publicznością, ale  to jednak praca w studio jest kwintesencją bycia producentem czy kompozytorem.

Najciekawszą, najbardziej zaskakującą i niespodziewaną rzeczą (lub sytuacją) w historii projektu RYSY było… (i dlaczego?)

ŁS: Zbicie piony i gadka o syntezatorach z Jean Michel Jaarem, Liroy który okazał się naszym fanem i poprosił na o autografy, koncert na Tencie dla 20 tysięcy osób śpiewających nasze numery, cała masa spontanicznych rozmów po koncertach i każdy sygnał od słuchaczy, kiedy piszą że nasza muzyka w jakiś sposób im pomogła bądź była tłem dla pięknch bądź ważnych wydażeń w ich życiu.

Dokąd projekt RYSY zmierza w najbliższej przyszłości?

ŁS: TO THE MOON! 🙂

WU: Nasi fani już pewnie wiedzą, że z nami nigdy nic nie wiadomo! 🙂

Published September 08, 2021. Words by Agata Omelańska.