Electronic Beats Poland

Da Vosk Docta: “Być rozpoznawalnym artystą to błogosławieństwo i przywilej” #wywiad

Jeden z najbardziej pracowitych producentów rodzimej sceny bassowej, ambitny twórca beatów, a przede wszystkim: pasjonat muzyki i posiadacz ogromnej, inspirującej wiedzy. Mowa o Da Vosk Docta, pochodzącym z Wrocławia artyście, którego wyjątkowy styl od lat urzeka fanów w Polsce i zagranicą.

Da Vosk Docta nie ogranicza się tylko do jednego gatunku: uwielbia hip-hop, funk, jazz i klubową elektronikę, a już wkrótce światło dzienne ujrzy jego szósty studyjny album.

O procesie tworzenia, inspiracjach dla nowej płyty, wtórności brzmień i… ciszy z Da Vosk Docta rozmawia Agata Omelańska.

Agata Omelańska: Kamil, pracowitość to Twój znak rozpoznawczy. Jesteś samoukiem w dziedzinie teorii muzyki, rok w rok wydajesz własny album, tworzysz też bity dla innych artystów. Media nadały Ci tytuł “MVP polskiej sceny basowej” – czy tak wysoko postawiona poprzeczka pomaga w codziennej pracy, czy raczej przeszkadza?

Da Vosk Docta: Rzeczywiście, pracuję nad muzyką prawie codziennie. Ale to też nie do końca “praca”, tylko raczej “jobby”. Jest taki lekko wyświechtany cytat, który sparafrazuję: “Zrób z hobby pracę, a nie przepracujesz ani jednego dnia w życiu” – jak dla mnie w punkt. Co do tytułu MVP, to totalnie się tym nie przejmuję i na spokojnie pracuję nad swoimi rzeczami. Z nikim się nie ścigam, nie dbam o tytuły i wyróżnienia. Najważniejsze, że dostarczam ludziom emocji; w najgorszym wypadku – tła do codziennych czynności. Jestem jakimś – lub ważnym – pierwiastkiem w życiach ludzi. Sama ta świadomość napędza mnie do działania. Być rozpoznawalnym artystą to błogosławieństwo i przywilej. Masz wtedy w życiu szansę realnego wpływu na społeczeństwo i jego nastrój. Nawet niech to będzie 100 osób – wyobraź sobie te 100 w twoim pokoju. Robi wrażenie i potrafi zmienić optykę.

Od wielu lat funkcjonujesz w branży muzycznej, obserwujesz drogi wielu początkujących muzyków. Czy dziś rzeczywiście każdy może robić bity? Technologia ułatwia karierę w tym biznesie, ale czy słynne “paczki sampli” nie są zmierzchem epoki oryginalności producentów?

Uważam, że każdy może robić bity i z powodzeniem funkcjonować w przemyśle muzycznym. Łatwo jest się nauczyć zarówno rapować, jak i produkować niemal każdy rodzaj muzyki z tutoriali na youtube, ewentualnie płatnych filmików typu masterclass. To, że mamy cyfrowy dostęp do bibliotek sampli i całej wiedzy zmienia to, że próg wejścia jest niski,  a pierwsze efekty naszej pracy są na nieporównywalnie większym poziomie. Czyli ogólny poziom produkcji jest wyższy, bo ciężej jest wyprodukować kiepski podkład, kiedy masz gotowce i tony poradników.

Wypadkową tego jest też fakt, że gdy odpalisz sobie np. taką playlistę “Rap Caviar”, to wszystkie utwory potrafią zlać się w jedną papkę. Ale to także wina słuchaczy, a raczej gatunku ludzkiego per se. Homo sapiens lubi pewne określone dźwięki; lubi też to, co słyszał wcześniej. Tacy już jesteśmy. Dzięki temu istnieją też fani jazzu, muzyki klasycznej i french core, ponieważ zawsze znajdzie się grupka osób o lekko odmiennym, niż uśredniony, guście. Dlatego póki istnieje muzyka, zawsze znajdą się oryginalni artyści i ich odbiorcy. Ale czy kiedyś producenci nie samplowali w kółko funkowych płyt, czy rap z lat 90. nie potrafiłby się zlać dzisiejszemu nastolatkowi w taką samą papkę, jak współczesna playlista “Rap Caviar”? Ciężko mi odpowiedzieć na wszystkie te pytania w sposób zero-jedynkowy. Na pewno mamy z czego wybierać: mamy tanie Spotify i inne streamingi, niezależni artyści w końcu uwolnili się spod “być albo nie być” labeli i mogą zarabiać pieniądze z mniejszą ilością pośredników.

Stoisz za wieloma produkcjami dla polskich hip-hopowców – nie szukając daleko: Kukon, Zdechły Osa, Jetlagz, Młody Dzban. Ty znasz się na elektronice i tworzeniu klimatu w muzyce, oni – na opowiadaniu historii rapem, żywym językiem, mocnym przekazem. Jak Ci się z nimi pracuje? Od razu udaje się złapać wspólną dobrą falę, czy bywają i współprace niedokończone?

Póki co wszystko idzie jak po maśle. Nie zdarzyła mi się jeszcze współpraca, którą bym źle wspominał. Wydaje mi się, że artyści, z którymi współpracuję i z którymi będę współpracował w przyszłości, niejako dobierają się sami. Przyciągamy siebie nawzajem, dlatego idzie tak łatwo.

YouTube

By loading the video, you agree to YouTube’s privacy policy.
Learn more

Load video

Jako Da Vosk Docta jesteś mocnym indywidualistą o niepodrabialnym stylu: subtelność i estetykę Twoich produkcji rozpoznaje się od razu. Gdyby jednak ktoś zaproponował Ci wspólny projekt, ale pozostający wyłącznie w muzyce elektronicznej – techno, house, minimal, czy każdy jej inny gatunek – przyjąłbyś tę prośbę? 

Zależy, kto by tę prośbę wystosował. Ale generalnie – tak. Chętnie zrobiłbym coś takiego z kimś utalentowanym. Co do bycia indywidualistą – staram się w kolaboracjach schować swoje ego do kieszeni. Jak zamawiam u kogoś okładkę – nie wcinam się, staram się nie wymagać stu poprawek.

W kolaboracjach z producentami również nie dopuszczam do siebie głosu perfekcjonizmu i ego. Nie chcę się narzucać i robić problemów, bo to szkodzi sztuce. Zapytaj się jakiegoś malarza – czy woli robić portrety na zamówienie, czy sprzedawać to, co namaluję z własnej woli?

Oczywiście to też nie jest tak, że nie mam nic do powiedzenia. Staram się jednak temperować siebie i sprawić, by wszystko płynęło. Ciężko to wypośrodkować – owszem, jednak wierzę, że istnieje złoty środek pomiędzy indywidualizmem artystycznym a zdrową współpracą.

Co dzieje się na polskiej scenie witch-house’owej? Jak sądzisz, czy ten gatunek ma szansę ponownie zagościć w naszych klubach, czy nie mamy już na co liczyć?

Szczerze mówiąc, to jestem przekonany, że witch-house przerodził się w to, co robi cały movement skupiony wokół muzyki “wave”. Kanały takie jak the_accidental_poet od lat wrzucają muzykę, która wyewoluowała z witch-house’u. Więc duch tej muzyki jest cały czas obecny i chociaż sama muzyka brzmi lekko inaczej, to jest jednak dalej ten sam vibe.

Szykuje się premiera Twojego kolejnego, instrumentalnego krążka. Opowiedz nieco o tym, co inspirowało Cię podczas tworzenia i jakie historie opowiada nowa płyta?

Jeszcze nikomu nie opowiadałem o swojej nowej płycie. Zacznijmy więc od okładki, którą zaprojektował rybskie – mega utalentowany artysta z Trójmiasta, który projektował okładkę m.in dla Sevdalizy. Sprawdźcie zresztą sami jego instagram: @rybskie! Sama płyta nazywa się “Decorum” i będzie na niej dużo UK Garage, a przynajmniej mojej interpretacji tego stylu. Trochę regularnej stopy (np. “Wolfram” który zrobiłem z Sokosem, który to jest już dostępny w streamie.

 

Wszystkie kawałki, nawet jeżeli można by je przypisać do różnych gałęzi muzyki elektronicznej, wiąże jeden klucz, a mianowicie: mój styl. Jest to wspomniana zasada jedności stylistycznej, czyli Decorum. Na płycie pojawia się również Doublexx oraz MYSTXRIVL. Możliwe, że będzie więcej gości, ponieważ album jest cały czas w produkcji. Mam nadzieję, że ukaże się w okolicach wakacji.

YouTube

By loading the video, you agree to YouTube’s privacy policy.
Learn more

Load video

Tworzenie muzyki to złożony proces: współpracują w nim kreatywny umysł i różne emocje, ale i do głosu dochodzi ambicja. Co z materiałem, co do którego nie jesteś w 100% przekonany – ma szansę zostać ponownie wykorzystany i dopracowany, czy od razu ląduje w koszu?

Na przestrzeni lat wyrobiłem sobie pewną etykę pracy. Jeżeli uda mi się stworzyć interesującą partię, dłubię nad kawałkiem do skutku. Oczywiście duża część projektów po zakończeniu nigdy nie ujrzy światła dziennego, część już w powijakach ląduje w koszu. Jednak jeżeli już znajdę jakiś punkt zaczepienia, pracuję nad utworem do końca, potem daję mu odpocząć, zagram go w klubie (jeżeli to klubowy kawałek), spiszę notatki, co należy poprawić.

Duże nagłośnienie potrafi obnażyć pewne niedociągnięcia. Czasem, w trakcie posiedzenia nad utworem, uda się zarejestrować interesujące dźwięki, które potem są wykorzystywane w innych utworach. Buduję w ten sposób swoje biblioteki sampli, których np. nie można znaleźć na popularnych stronach z samplami – to tak wracając do twojego pytania o oryginalność.

Da Vosk Docta i zagranica. Lubisz grać poza Polską? Widzisz siebie w klubach w obcych miastach, na zagranicznych festiwalach, czy wolisz skupić się na rodzimej scenie?

Muzyka instrumentalna ma to do siebie, że może być odebrana przez każdego, kto ma sprawne uszy, niezależnie od języka, którym się posługuję. Grałem trochę za granicą i bardzo to lubię. Nie chcę się skupiać tylko na rodzimej scenie; marzy mi się trochę więcej ekspansji – szczególnie, że widzę, że fanów zza granicy jest cała masa. Szczególnie z Niemiec, USA i UK. Teraz planuję z moim managementem trochę ruchów, jeżeli chodzi o granie za granicą. Zobaczymy!

Gdy opuszczasz studio, po jaką muzykę sięgasz prywatnie? Który z gatunków muzycznych najbardziej do Ciebie przemawia i z którego czerpiesz najwięcej dla siebie?

Są pewne płyty-klasyki, do których wracam bardzo często. Burial – “Untrue”, soundtrack z “Ghost In The Shell” Kenjiego Kawai, szczególnie utwór “Floating Museums”, album “Double Cup” DJ’a Rashada czy nagrania Boards of Canada. Jest tego cała masa. Z mniej oczywistych rzeczy bardzo lubię japoński jazz. Dlaczego w restauracjach sushi nie gra japoński jazz? To bardzo gustowna muzyka. Sprawdźcie Hiromasę Suzuki. Ostatnio dużo słuchałem też Ross From Friend, Chaos In The CBD oraz Jacquesa Greena. Ross wydał niedawno świetną płytę. Dość cicho i dynamicznie zmasterowaną, co bardzo mi się podoba. Moderat i Recondite dali ostatnio też po fajnym albumie. Jeżeli chodzi o wyciąganie jakiś zabiegów kompozytorsko-aranżacyjnych, to czerpię z każdego gatunku, którego słucham. Nie ograniczam się. Polecam w ogóle moją playlistę “Select”, którą można znaleźć na moim profilu na Spotify. Tam znajdziecie niektóre rzeczy, których ostatnio słucham, czy którymi się inspiruję.

Czym dla profesjonalnego muzyka jest cisza?

Momentem, w którym mózg zaczyna sam z siebie produkować muzykę. Kto przed zaśnięciem nie doświadczył tego osobliwego zjawiska, jakim jest feeria barw muzycznych produkowanych, zapewne z powodu braku bodźców z zewnątrz, przez własny mózg – ten może nie zrozumieć. A tak w ogóle to, oczywiście, odpoczynkiem. Słuch szybko się męczy.

 

Published April 27, 2022. Words by Agata Omelańska, photos by Anna Nogaj & Paulina Kozera.