Electronic Beats Poland

Błażej Malinowski: “Każdy rodzaj sztuki powinien być wolny od zewnętrznych nacisków” #wywiad

Jest jednym z najczęściej wymienianych polskich artystów z kręgu elektroniki, a jego zagraniczny sukces wzbudza podziw, szacunek i dumę. Na swoim koncie ma wydawnictwa dla wytwórni takich jak Semantica, The Gods Planet, Aquaregia, Silent Season czy Technosoul, a jednocześnie rozwija swój własny label, Inner Tension. Choć od lat mieszka i tworzy w Berlinie, często (i chętnie) wraca do swojego kraju: wielokrotnie podkreśla, jak ważne jest dbanie o kształt sceny muzycznej miejsca, z którego się pochodzi.

Oczywiście mowa tu o Błażeju Malinowskim.

Przy okazji imprezy z okazji wydania swojej najnowszej płyty, Between Method and Madness, w stołecznej Jasnej 1 opowiedział nam nie tylko o swoim pracowitym roku i wydanych albumach. Porozmawialiśmy również o wymarzonych podróżach, łączeniu drogi profesjonalnego muzyka z życiem rodzinnym oraz o tym, jak ważne jest docenianie siebie samego.

Nie tylko jako artysty, ale przede wszystkim: jako człowieka.

Agata Omelańska: Cześć Błażej, bardzo mi miło, że przyjąłeś moje zaproszenie – choć sporo się u Ciebie dzieje, dziękuję, że znalazłeś czas na wywiad. Zanim zapytam o stricte zawodowe rzeczy, pozwól, że zacznę od lekkiej rozgrzewki. Co u Ciebie słychać: życiowo, muzycznie, w sferach poza karierą?

 

Błażej Malinowski: Hej, przede wszystkim dziękuję za zaproszenie! Bardzo mi miło, że zechciałaś porozmawiać o moim nowym albumie i jak widać nie tylko… 🙂
Moje życie oparte jest na dwóch fundamentach – rodzinie i pracy nad muzyką. W tygodniu staram się być dobrym ojcem i partnerem, a w między czasie wszystkie pozostałe godziny spędzam w studio, przygotowując się do występów czy tworząc muzykę. Zatem jest to ciągła walka o zachowanie życiowego balansu. W tym roku wydałem bardzo dużo utworów w różnych konfiguracjach i był to zapewne najbardziej intensywny wydawniczo rok. VA dla Monday Off Records to ostatni winylowy przystanek w 2023 roku, ale już pracuję nad kolejnym dużym projektem, który jest dla mnie bardzo ekscytujący.

 

Nie pominę muzycznych tematów, oczywiście – ale fascynują mnie np. Twoje liczne podróże po świecie. Który z odwiedzonych w 2023 krajów wywarł na Tobie największe wrażenie? Gdzie w tym roku grałeś gdzieś po raz pierwszy i jakie uczucia towarzyszyły Ci w tej wyprawie w nieznane”?

 

Każde nowe miejsce, do którego jadę po raz pierwszy, to niezwykłe przeżycie i przygoda. Obserwacja i doświadczenie przeróżnych scen na świecie daje mi ogromne poczucie świeżości i lekkiej, przyjemnej tremy przed występami. Powroty na eventy organizowane przez te same kluby i miejsca są zawsze dla mnie bardzo ważne – oznacza to, że muzyka potrafi połączyć podobne osobowości i gusta muzyczne niezależnie od położenia. Jeśli miałbym przytoczyć miejsca, do których uwielbiam podróżować, to będą to na pewno Kolumbia, Korea Południowa czy Japonia, choć zazwyczaj pamiętam przede wszystkim konkretne momenty i wydarzenia; nie patrzę na nie do końca przez pryzmat, tego gdzie akurat się znajduję.

 

Osobiście mam jedno czysto turystyczne marzenie (choć może uda się to kiedyś połączyć z muzyką). Jest to, mianowicie, podróż na Islandię – nie ma bowiem innego miejsca, o którym rozmyślałbym tak często…

Nie przez przypadek użyłam słów wyprawa w nieznane” – dokładnie one przyszły mi na myśl, gdy po raz pierwszy usłyszałam debiutancki album Twojego nowego projektu, Keen Distress. Ty i RTMTS – drugi producent i współtowarzysz na tym pokładzie – znacie się nie od wczoraj, jednak dopiero w tym roku zdecydowaliście się zaprezentować waszą twórczość światu. Ile wypraw w nieznane mieliście za sobą, zanim powiedzieliście sobie: OK, robimy to!?

 

Z Robertem znamy się już dobrych kilka lat, jednak to czas pandemii dał nam nieco więcej wspólnej przestrzeni na rozmyślania o muzyce i wspólnej twórczości. Pierwsza nasza przygoda opierała się na stworzeniu utworu Have You Ever Considered A Real Freedom? na kompilację dla Unknown Timeline z okazji WOŚP. Był to bardzo spontaniczny zapis, o ile dobrze pamiętam mieliśmy na jego przygotowanie około trzech dni. Po przetartych szlakach w studio zaczęliśmy rozmawiać o możliwości stworzenia większej formy w postaci albumu.

Sam proces twórczy był niezwykle naturalny, a po wielu godzinach szlifowania całości i miesiącach oczekiwań, płyta ujrzała światło dzienne 22 września 2023 w mojej wytwórni Inner Tension. Był to projekt, w który włożyliśmy bardzo dużo wysiłku już na etapie samych dyskusji o tym, co chcielibyśmy zapisać na płycie. Roberta fascynują nieco inne rejony w muzyce, ja od dawna chciałem stworzyć płytę całkowicie oderwaną od klubowego grania, która jednak nie byłaby czystym ambientem, a fuzją dwóch umysłów.

Muszę przyznać, że jestem bardzo zadowolony z efektu końcowego i czekam na to, dokąd nas to wspólne tworzenie zaniesie.

Skąd pomysł, by nagrać razem album? Wspólne wydawnictwo sporo się różni od formuły b2b, pociąga za sobą pewnego rodzaju zobowiązanie, ale nie każdy odnajdzie się w takim trybie. Jak wyglądało wasze workflow? I czy nie obawiałeś się o waszą znajomość, pracując ze swoim przyjacielem?

Tak, to zupełnie inna droga; wymaga bowiem ogromnego nakładu energii, nie tylko godzin w studio, ale również zmierzeniem się z inną formą pracy i otwarcie się na nią. Tego typu kooperację bywają dla mnie wręcz terapeutyczne. Sam zapis utworów i ich tworzenie to bardzo przyjemny i z reguły krótki proces (oczywiście mówię tu o samym szkicu czy pomyśle na utwór). Dopiero później przychodzi cała praca nad brzmieniem, post produkcją i spięciem wszystkiego w całość.

Praca z drugą osobą to zawsze wyzwanie, ale zdecydowanie warto to robić.

Mnie osobiście bardzo to inspiruje i otwiera na nowe sposoby pracy nad dźwiękiem. Mam w sobie sporą cząstkę obsesji – więc jeśli w coś wierzę i wewnętrznie jestem czegoś pewien – to nie potrafię odpuścić, aż nie skończę projektu w formie, z której jestem ostatecznie zadowolony. Tak samo było i w tym przypadku, więc po nagraniu pierwszego utworu Charged Works nawet nie pomyślałem o obawach, o których wspomniałaś.

Odsłuch Keen Distress – Charged Works na Bandcamp

Od premiery albumu Overshadowed minęło już trochę czasu – mieliście możliwość zaprezentować go szerszej publiczności, a dobre słowa nie przestają płynąć w waszą stronę. Jak sami postrzegacie swoją twórczość i czy jesteście dumni z tego, co osiągnęliście? Czego możemy spodziewać się od Keen Distress w najbliższym czasie?

Tak, jesteśmy zdecydowanie zadowoleni z tej płyty. Jest to nowy projekt, czas pokaże, dokąd ta płyta dotrze i jak zostanie odebrana w najbliższej przyszłości. To, co piszesz, jest rzeczywiście prawdą; do tej pory dostajemy wiadomości od ludzi, którzy odkrywają nasz świat przez pryzmat Overshadowed. Na ten moment skupiamy się na występach live i mam nadzieję, że po nowym roku uda się razem wystąpić z Cosmodernism, bo nasz AV Show planujemy już od dawna.

Na ten moment zapewne chwilę odczekamy, aby znowu zasiąść do studia i zapisać kolejny rozdział w postaci płyty. Osobiście chciałbym, aby muzyka Keen Distress wynikała z czystej nieskrępowanej potrzeby wspólnego tworzenia – z myślą przewodnią, ale bez brzmieniowych ram i założeń, choć zawsze z podporą konceptualnego fundamentu.

 

Niedawno ukazał się Twój solowy album. Serdecznie Ci gratuluję i trzymam kciuki, a przy tym zapytam: co znajduje się między tytułową “metodą i szaleństwem”? Skąd pomysł na taką właśnie nazwę dla krążka i jaka historia stoi za utworami, które na niego wybrałeś?

Na samym początku cały album miał być odzwierciedleniem mojego sposobu pracy w studio i brzmień, które niejako definiują każdy z utworów na płycie, jak i mnie jako artystę i człowieka w szerszej perspektywie. Moje wewnętrzne i emocjonalne rozterki, które napotkały mnie po drodze tylko zintensyfikowały trafność tytułu. Upewniły mnie w tym, jak chciałbym, aby ten album brzmiał i wyglądał (dlatego też sam zrobiłem zdjęcie na okładkę).

Proces powstawania nie zawsze był łatwy i zajął mi ponad 2 lata, gdzie – jak wspomniałem – miewałem nieco słabsze emocjonalnie stany.

Myślę, że ta płyta pomogła mi w wielu życiowych aspektach, choć było to też dla mnie spore wyzwanie. Aż w pewnym momencie powiedziałem sobie – koniec – płyta jest gotowa.

By loading the content from Soundcloud, you agree to Soundcloud’s privacy policy.
Learn more

Load content

Between Method and Madness ukazała się 10 listopada nakładem Semantica Records. To nie pierwszy Twój kontakt z hiszpańską wytwórnią – na waszym wspólnym koncie znajdziemy m.in. EP-kę Entity i exclusive track na kompilacji Lambda. Czy w przypadku pełnego albumu label miał wobec Ciebie konkretne oczekiwania? W jaki sposób przebiegały prace nad jego finalną wersją?

Tak masz rację, z Semantica Records pracujemy już od dawna, a wydanie tam albumu było moim marzeniem. Oczekiwań ani wskazówek absolutnie nie było. Jest dla mnie niezwykle istotne, abym miał pełną kontrolę nad tym, jak płyta będzie brzmiała i w przypadku kontaktu ze Svrecą nigdy nie mieliśmy dyskusji o tym, co mógłbym zmienić w swoich utworach. Po skończeniu płyty wysłałem ją do wytwórni i wtedy zaczął się proces planowania całego wydania. Nieważne, czy to EP-ka, czy album – każdy rodzaj sztuki powinien być wolny od zewnętrznych nacisków.

 

W jaki sposób podchodzisz do swojej twórczości: jesteś dla siebie surowym sędzią, czy też traktujesz siebie i swoją muzykę z dystansem? W jaki sposób celebrujesz sukcesy, doceniasz siebie i cieszysz się z tego, co udało Ci się osiągnąć przez lata?

Myślę, że w pracy twórczej od zawsze byłem dla siebie dość surowy.

Jednak chęć do tworzenia jest zawsze silniejsza od całej reszty, a wspomniana wcześniej obsesyjność pozwala mi kończyć projekty, myśląc zawsze o tym, co chciałbym zrobić w następnej kolejności.

Zwyczajnie kocham to robić; niezależnie od tego, czy napotykam jakieś przeszkody wewnętrzne, czy też te zewnętrzne, niezależnie ode mnie samego.

Tak, oczywiście, bardzo się staram cieszyć z tego, gdzie jestem; że po tylu latach muzyka to cały mój świat. Walczyłem o to bardzo długo, więc czuję ogromną wdzięczność, że mogę to robić każdego dnia.

 

By loading the content from Soundcloud, you agree to Soundcloud’s privacy policy.
Learn more

Load content

Od wielu lat mieszkasz i tworzysz w Berlinie; odwiedzasz też wiele wyjątkowych miejsc, takich jak np. Porto, Bogota, Ryga, Seul czy Barcelona, ale i równie chętnie pojawiasz się w Polsce. Mit naszego człowieka za granicą” zdaje się kompletnie Ciebie nie dotyczyć. Z perspektywy czasu, jak myślisz: co sprawiło, że zostałeś zauważony przez międzynarodowych odbiorców? I jak dziś, po latach funkcjonowania w branży, wygląda Twoja codzienna praca producenta, DJa, właściciela wytwórni? Czym dla Ciebie jest rezydentura na Jasnej 1, w jednym z najbardziej cenionych warszawskich klubów?

Ciężko powiedzieć. Osobiście nie uważam, że moja kariera miała swego rodzaju przełom. Wszystko działo się gradacyjnie, po czasie zacząłem wydawać w większych wytwórniach, a dzięki temu grać poza granicami naszego kraju.

Przeprowadzka nigdy nie wiązała się z oderwaniem od polskiej sceny i kładę na to bardzo duży nacisk. Dlatego też ogromną większość swoich promotorskich wydarzeń robię właśnie w Polsce.

Moje tygodnie są dość regularne, bo niezależnie od tego, czy gram podczas weekendu, czy też nie, staram się być na nogach bardzo wcześnie, abym mógł odprowadzić moją córkę do szkoły. Po tym zazwyczaj zmierzam do mojej ulubionej kawiarni i chwilę później jestem w studio, gdzie pracuję do godzin popołudniowych (czasem nieco później).

Rezydentura na Jasnej to przede wszystkim możliwość przedstawiania słuchaczom artystów, których cenię i uważam za wartych uwagi. To także zapraszanie młodych DJ’ów i producentów oraz współpraca z bardzo wrażliwymi ludźmi. Wspólne działania bardzo szybko przerodziły się w przyjaźnie i zażyłe relacje, co w rezydenturze jest dla mnie niezwykle istotne.

 

A jeśli o przyjaźniach mowa: jestem pod ogromnym wrażeniem szacunku, pasji i wsparcia, z jakimi podchodzisz do osób w branży. Nie postrzegasz innych jako konkurencji, wręcz przeciwnie – co w Twoje życie wnieśli np. Claudio PRC i Svreca? I co czuje producent muzyki elektronicznej, gdy jego utwory remiksują Oscar Mulero czy Dasha Rush?

 

Relacje z ludźmi wykraczające poza ramy muzyczne od zawsze były dla mnie istotne, dlatego kiedy spotykam na swojej drodze ludzi wyznających podobne wartości, staram się podtrzymywać takie przyjaźnie. Płynie z nich dodatkowa wartość i zrozumienie dla cudzej twórczości, dlatego osoby stojące za wytwórniami i płytami, które kolekcjonuję, pozwalają mi zrozumieć ludzi,  muzykę, naszą scenę i różne jej aspekty.

Muszę przyznać, że przez prawie 20 lat od kiedy rozpocząłem pracę w branży muzycznej, poznałem bardzo wiele wartościowych artystów i z wieloma mam stały kontakt, nieopierający się tylko na rozmowach o wydaniach czy wspólnych występach.

Takimi ludźmi są także Svreca i Claudio; poza całą sferą związaną z pracą, zwyczajnie się lubimy i wspieramy.

Zarówno Dasha, jak i Oscar to dla mnie jedne z filarów naszej sceny, dlatego byłem niezwykle szczęśliwy, że zgodzili się stworzyć remiksy do moich utworów w tak świeżej wytwórni, jaką jest Inner Tension. Pokazało mi to, że niezależnie, gdzie się znajdujemy, możemy odszukać artystów, którzy wykazują się otwartością i wyznają podobną pasję do muzyki.

Odsłuchaj Blazej Malinowski “At The End” (Oscar Mulero Remix)

Zbliżamy się do końcówki 2023 – osobiście nie czekam do grudnia i czasu wielkich podsumowań”, więc chętnie spytam Cię o nie już teraz. Co dał Ci ten rok? Jaką lekcję z niego wyciągnąłeś, czego Cię nauczył i z czego jesteś najbardziej dumny?

 

Jestem bardzo dumny z tego, że pomimo wewnętrznie wymagającego roku, udało mi się wydać tak wiele projektów. Poza moim solowym albumem Between Method and Madness, światło dzienne ujrzało Keen Distress – Overshadowed, EP-ka Moods dla Aquaregia, Perception of Tomorrow dla Kvalia Records, kolaboracyjna płyta Are We All Alone or Just Overwhelmed? z Mileną Głowacką, Svrecą, Neel-em i Claudio PRC w moim labelu, a pomiędzy pojawiły się utwory na wydania Various Artists czy remiksy.

Po wielu zmianach, jakich w ostatnim czasie doświadczyłem, upewniam się znowu w przekonaniu, że robienie tego, co się kocha – z intensywnością i oddaniem, z jakimi staram się podchodzić każdego dnia do pracy – przynosi efekty, jednak nie muszą one być widoczne od razu.

Kolejny rok jest już praktycznie za nami; jednak myślę, że nie ma co liczyć upływającego czasu, a zwyczajnie działać ze szczerym, nieskrępowanym oddaniem; wkładając w to tyle energii, ile jesteśmy w stanie.

 

Dziękuję za rozmowę i życzę sukcesów w każdej dziedzinie Twojego życia!

Dziękuję za zaproszenie!

Published December 05, 2023. Words by Agata Omelańska, photos by Helena Majewska.