WYWIAD: Twórcy o filmie “Wszystkie Nieprzespane Noce”
Ten film nie bez powodu porównywany jest do „Niewinnych czarodziejów” Andrzeja Wajdy. We „Wszystkich nieprzespanych nocach”, portrecie bawiącej się Warszawy, jest coś znacznie więcej niż tylko tu i teraz, chociaż właśnie na tym skupiają się bohaterowie romantycznej opowieści Michała Marczaka.
Po raz pierwszy widziałem ten film na długo przed polską premierą i na kilka tygodni po sukcesie “Wszystkich nieprzespanych nocy” na festiwalu Sundance. Pierwszych kilka minut i od razu „ciarki wstydu”, trochę jakbym słuchał swojego głosu w radio, trochę jakbym oglądał się w telewizji, a to uczucie krępujące. Mija kilka minut i po chwili wrażenie wygasa, a zaczyna się przygoda. Owszem, bohaterowie spacerują tymi samymi ulicami, którymi chadzam ja, wchodzą do tych samych warszawskich klubów, ale ta potrzeba odnajdywania siebie w filmie szybko ulatuje. Dla ludzi z Warszawy, a to do nich w pierwszej kolejności trafił ten film, może się okazać spektaklem o nich samych, o miejscach, a często osobach, które dobrze znają, ale nie to nie jedyna intencja reżysera. Michał Marczak powiedział, że gdy w Sundance’owej sali kinowej ponownie zapaliły się światła podchodzili do niego starsi ludzie i wzruszeni do łez gratulowali sposobu w jaki udało mu się sportretować chwile zabawy, upojenia, odurzenia, które chociaż pełne negatywnych konsekwencji, w pamięci zostawiają jednoznacznie pozytywny ślad.
POZA FABUŁĄ i POZA DOKUMENTEM
„Wszystkie Nieprzespane” noce to film, który wymyka się płaskim kryteriom i podziałom na dramat i fabułę. Michała Huszczę i Krzysztofa Bagińskiego reżyser zwerbował niemal z ulicy, kasting nie obejmował profesjonalnych aktorów, ale jakimś cudem udało się uniknąć aktorskiej amatorszczyzny rodem z popołudniowego pasma telewizyjnego i „Pamiętników z wakacji”. Może to dlatego, że zdjęcia do filmu trwały aż 80 dni, może to dlatego, że Huszcza i Bagiński nigdy nie trenowali grania, a Marczak nigdy nie został dyplomowanym reżyserem. W jednym z wywiadów powtarzał, że „warsztat jest ważny, ale w reżyserii liczy się pielęgnowanie intuicji, gust i i otwartości na innych”.Tak było gdy Marczak podążał za grupą aktywistów „Fuck For Forest”, tak jest i tym razem. Film nie ocenia ludzi, wcale też nie sili się na to, by w jakiś szczególny sposób ich zrozumieć, po prostu śledzi kolejne stany, zmiany, chwile bliskości i absurdalnego odosobnienia, nazywa proste emocje.
HŁASKO I BLOKERS Z NOWEJ WARSZAWY
W rozmowie z Electronic Beats Michał Marczak przyznał, że chciał uchwycić atmosferę Warszawy, miasta, które w ostatnich latach bardzo się zmieniło, stało się atrakcyjne i samowystarczalne pod względem kultury i rozrywki. Ekipa filmowa dotarła chociażby na jedną z najciekawszych stołecznych imprez Dunno, a jeden z jej twórców – Lubomir Grzelak, jest też autorem muzyki do filmu. Takich miejsc, atrakcyjnych, a być może jeszcze nieodkrytych jest w filmie o wiele więcej. Bagiński i Huszcza są w nich jak przewodnicy, którzy prowadzą nas za sobą. Reżyser porównał ich do poety i blokersa, Hłaski i praskiego rozrabiaki, Marlona Brando i Jamesa Deana, a górnolotne porównania są tu na miejscu. Całą siłą „Wszystkich nieprzespanych nocy” jest właśnie ta bezwstydna górnolotność, romantyczność aż do przesady, podkolorowane barwy, wszystko to, co na lata zostaje w naszych wspomnieniach, po własnych nieprzespanych nocach.
Published November 08, 2016.