Electronic Beats Poland

Meta-ironiczne memy, seanse ASMR i tęsknota za szczerymi uczuciami – rozmowa z Zaumne

W czerwcu, nakładem Czaszka Records, ukazał się drugi album Zaumne zatytułowany Emo dub i eksplorujący tereny związane z nagraniami ASMR, ulotnymi emocjami czy wyobcowaniem w internetowym świecie. Artysta ma za sobą występy w gdańskiej Kolonii Artystów, na imprezie sygnowanej przez Brutaż, a także na Szpitalnej 1 w ramach cyklu Progrefonik. Porozmawialiśmy o niełatwych początkach, o trudnych uczuciach i o współczesnej undergroundowej muzyczce. 

Zacznijmy od prozaicznego pytania – jak wyglądały twoje początki na undergroundowej scenie?

W okolicach liceum zacząłem intensywniej i bardziej świadomie słuchać muzyki elektronicznej – wtedy zainteresowało mnie oprogramowanie do edycji dźwięku. Korzystałem z niego bardzo intuicyjnie i wymieniałem się efektami eksperymentów w wąskim gronie znajomych. W momencie zaproszenia na pierwszy koncert kilka lat później, musiałem stworzyć określoną narrację wokół mojego projektu. Pomogło mi to okiełznać eksperymenty i ukierunkować zainteresowania – mogłem też dzięki temu zacząć myśleć trochę poważniej o moich działaniach dźwiękowych. Duża w tym zasługa Karoliny Karnacewicz aka DJ Morgiana i Piotrka Tkacza, którzy zorganizowali to wydarzonko. Z kolei brat Piotrka, Mikołaj, prowadzi wytwórnię Magia, w której – kiedy zebrałem dostatecznie dużo materiału, z którego byłem w miarę zadowolony – wydałem swój pierwszy album. Wraz z Mikołajem nagraliśmy też przy tej okazji podwodny teledysk.

YouTube

By loading the video, you agree to YouTube’s privacy policy.
Learn more

Load video

Zatem miałeś nieco łatwiejszy start.

Z mojego doświadczenia, zazwyczaj nie wygląda to tak, że ktoś chce wydać twoją muzykę i sam o to zabiega. Ja akurat miałem to szczęście, że poznałem djki/djów i innych ludzi zainteresowanych dźwiękami. To środowisko pomogło mi się rozwinąć artystycznie i dało możliwości, aby więcej osób usłyszało moją muzykę. Internet też bardzo pomaga. Emo dub rozsyłałem do kilku wytwórni – z Michałem Fundowiczem, który prowadzi Czaszkę, udało mi się nawiązać dobry kontakt przez FB. Michał mieszka w Edynburgu, a Karolina Pietrzyk i Olivier Spieker, którzy odpowiadają za część graficzną przedsięwzięcia w Berlinie. Współpraca przebiegła naprawdę świetnie, choć musiałem odczekać spokojnie pół roku, aż znajdzie się miejsce w katalogu na mój materiał.

Wydajesz się być emocjonalną osobą, przekłada się to wyraźnie na twoją twórczość?

Na pewno oba moje albumy – Przeżycia i Emo dub – są silnie związane z uczuciami i ich doświadczaniem. Zauważyłem, że kiedy odczuwam coś intensywnego – z reguły są to negatywne doznania – dobrze jest mi usiąść przy komputerze i tworzyć dźwięki. Działa to na mnie trochę terapeutycznie i pomaga mi przepracować trudne stany.

Smutek napędza twój proces twórczy?

W momencie smutku czy jakiegoś wzburzenia, często zdarza mi się pracować nad dźwiękami. Nie mówię, że natychmiast siadam wtedy do nagrywania muzyki, ale często jest to jeden z pierwszych i ważniejszych etapów oswajania problemów. Staram się wtedy przekierować gdzieś negatywne emocje. W sumie nie uważam siebie za nadmiernie emocjonalną osobę. Jestem raczej zdystansowany wobec otaczającego mnie świata i czasem trudno mi wyciągnąć na zewnątrz to, co dzieje się wewnątrz mnie.

Przeżycia i Emo odnoszą się również do braku uczuć w obecnym świecie, zdominowanych przez nadmierną obecność w social media.

Ostatnio się nad tym zastanawiałem. Nie powiedziałbym, że nadanie komentarza do aktualnej, zastanej rzeczywistości było moją intencją w momencie tworzenia utworów. Oddalam się od nich na tyle, aby dostrzec szerszy kontekst, dopiero kiedy w mojej głowie zaczyna się krystalizować pomysł na album. Wtedy zaczynam łączyć wątki ze sobą i jestem w stanie zauważyć to, co unosi się ponad moimi odczuciami. Wyjściowo, utwory są raczej reakcją na to, co uda mi się zaobserwować i to czego akurat doświadczam. Taki też od początku miałem pomysł na Zaumne – chciałem skupić się na tym, co intuicyjne.

Kiedy powstawały pierwsze utwory z Emo dubu, spędzałem sporo czasu w internecie. Przeglądałem różne post-internetowe twory, obserwowałem interakcje na FB, słuchałem muzyki, która bywała odhumanizowana lub bardzo abstrakcyjna. Czułem się dość oddalony od tego wszystkiego. Nie chciałem tego komentować w muzyce, raczej wyjść temu naprzeciw. Zwłaszcza, jeśli chodzi o nagrania ASMR, czyli podstawowy budulec mojej muzyki. Poszukiwałem w nich szczerze brzmiących fragmentów. Nie chciałem podchodzić do tego zjawiska ironicznie.

YouTube

By loading the video, you agree to YouTube’s privacy policy.
Learn more

Load video

Z tego, co wiem, jest to pewna forma wprowadzania mózgu w stan odprężenia i odstresowania. Jak wyglądała twoja przygoda z ASMR?

Każdy odczuwa to inaczej. Upraszczając – jest to fizyczna odpowiedź organizmu na określone dźwięki. Często związana z pamięcią i ze wspomnieniami z okresu dzieciństwa. Z czymś, co może odprężyć i ma konotacje z naszą przeszłością, bardzo osobistymi chwilami. Odgłos sztućców rozkładanych w kuchni czy zwyczajne drapanie po głowie. Tyle, ile jest wspomnień, tyle jest odgrywanych filmików. A jest ich naprawdę mnóstwo. Zacząłem się tym interesować, kiedy ten ASMRowy format się dopiero rodził – obecnie stał się już bardzo popularny. Ludzie faktycznie korzystają z tych filmów i to w instrumentalny sposób. Potrzebują, żeby ktoś do nich mówił czule lub odgrywał coś specjalnie dla nich.

Występują też wersje streamingowe?

Myślę, że takie wersje muszą istnieć, ale ja akurat na nie nie natrafiłem. Nie korzystam z tych filmów na potrzeby osobiste – podobają mi się używane w nich dźwięki i intencja przeniesienia odbiorcy w inne miejsce. To dla mnie ciekawsze niż samplowanie dialogów z filmów. ASMRy różnią się jednak zależnie od twórcy i obranej przez niego konwencji. Można się np. natknąć na filmy, w których kamera skoncentrowana jest jedynie na źródle dźwięków – dłoniach autorów, czy wybranych przedmiotach; są też bardziej role-play’owe rzeczy, kiedy narrator/aktor próbuje wprowadzić widza w konkretną sytuację. Wtedy pojawia się scenariusz, rekwizyty, scenografia, czy charakteryzacja. Poszło to w przeróżne kierunki.

Wszystkie głosy pochodzą od żywych ludzi, nie napotkamy tam syntetycznych dźwięków?

Tak. Wydaje mi się, że pomimo, że ich głosy brzmią dość sztucznie i przesadnie to chodzi właśnie o ten ludzki pierwiastek. Czasem używa się subtelnych akcentów dźwiękowych, żeby jakoś zaznaczyć nastrój – np. partii syntezatorów. Nie wiem, czy istnieją ASMRy, w których wykorzystuje się AI, ale spokojnie może to się wydarzyć w niedalekiej przyszłości.

Irański muzyk Ash Koosha nagrał w tym roku album, na którym za wszystkie wokale i większość produkcji odpowiada algorytm.

Nie słyszałem o tym projekcie – sam jako producent nie mam takich możliwości. Zainspirowały mnie już istniejące nagrania, które mają jakieś znaczenie dla ich twórców i odbiorców – mogłem wyekstrahować z nich to, co dla mnie ważne i nie tworzyłem dźwięków od początku.

Nie obawiasz się, że algorytmy mogą niebawem zdominować świat muzyki elektronicznej, a co za tym idzie, wypaczyć również emocje, które towarzyszą jej słuchaniu?

Ciężko mi powiedzieć. Kiedyś interesowały mnie te obszary, jeszcze na fali najważniejszych wydawnictw Raster Noton. Myślę, że to, co algorytmiczne może się świetnie połączyć z tym, co „ludzkie” i trudno jednoznacznie oddzielić te sfery. Jeśli chodzi o moją twórczość, to nie miewam tak futurystycznych wizji. Przede wszystkim interesuje mnie coś, co mogę w jak największym stopniu kontrolować – dlatego w moich produkcjach używam najprostszych narzędzi.

YouTube

By loading the video, you agree to YouTube’s privacy policy.
Learn more

Load video

Słuchając Emo dub odnoszę wrażenie, że to nie jest odpowiednia płyta do przyjemnego przeżywania melancholijnych stanów. Szorstkie brzmienie odzwierciedla pewną znieczulicę społeczeństwa?

Materiał na Emo dub powstawał od początku 2016, więc nie są to moje najnowsze rzeczy. W tamtym czasie brakowało mi otwartego, szczerego kontaktu, wtedy też na dobre rozkwitały meta ironiczne memy będące na tylu poziomach ironii, że komunikat stawał się kompletnie absurdalny i zniekształcony. To jest ok, ale nie do końca do mnie trafiało. Zacząłem myśleć nad odpowiedzią, która będzie ciepła i szczera. Jednocześnie, jak już mówiłem, nie działam w ten sposób, że od razu osadzam swoją twórczość w szerszym kontekście i od razu wiem, o czym ona będzie.

Czyli nie do końca identyfikujesz się z najmłodszymi reprezentantami sceny, która jest przecież mocno memiarska i ironiczna?

Ciężko mi się konkretnie zdefiniować w tym środowisku. Doświadczam podobnych rzeczy, co inni młodzi niezależni muzycy elektroniczni, tylko może akurat mam trochę inną odpowiedź na to co nas otacza. Za memami, w gruncie rzeczy, gdzieś tam daleko, jest też przecież intencja nawiązania kontaktu. Wydaje mi się, że emocjonalność w muzyce popularnej, kiedy nasza komunikacja ma tak zaszyfrowany charakter i wszystko jest odniesieniem do czegoś, powraca w bardzo intensywnej formie. Ludzie po prostu nie radzą sobie z uczuciami i objawia się to właśnie między innymi w ten sposób. Nie widziałem tego tak wyraźnie, nagrywając materiał na Emo dub, dopiero teraz lepiej to dostrzegam. Sam chciałem po prostu czasem usłyszeć coś miłego, coś, co poklepie po ramieniu, co pocieszy. Czysto estetyczna warstwa mojej twórczości bywa szorstka i to wynika z tego, że po prostu lubię takie dźwięki.

Słychać w niej też kontrastujące, cieplejsze echa muzyki Traumprinza.

Jego kompozycje są mocno zakorzenione w tak bardzo szczerej muzyce house’owej, że czasem pojawiają się ciarki wstydu, ale w odpowiednich warunkach mogą być też niezwykle wzruszające. Przyznam, że w niektórych kawałkach Traumprinza się zakochałem i bardzo je cenię. Wydaje mi się, że jest wyrazistą postacią na scenie i tym mnie uwiódł. Ostatnio gdzieś przeczytałem, że Emo dub to DJ Healer rip-off. Szczerze? Wtedy nie słyszałem jeszcze tego albumu. Nie jestem też jego wielkim fanem, bo jak dla mnie, jest zbyt dobrze wyprodukowana,  aż do przesady wypolerowana. Mogłaby się za to sprawdzić przy jakichś psychodelicznych podróżach.

By loading the content from Bandcamp, you agree to Bandcamp's privacy policy.
Learn more

Load content

Wcześniej wspomniałeś, że miałeś szczęście znaleźć się w gronie kreatywnych ludzi, producentów czy wydawców. Uważasz, że w przypadku Emo dub spora była w tym również rola dziennikarzy?

Kiedy wydałem Przeżycia, pojawiły się może ze dwie recenzje. Przy Emo dub nie spodziewałem się takiego rozgłosu, z jakim się spotkałem. Album jest złożony ze starszych utworów i dla mnie to trochę dziwne uczucie, że zaczyna się teraz o nim pisać i szerzej go komentować. Trochę to dla mnie niekomfortowe i nowe, że każdy ma własne zdanie na temat tej płyty i często są one od siebie bardzo różne. Zauważam też, w jaki sposób się o Emo dub pisze, wszędzie są te nieszczęsne ASMRy, których mam już serdecznie dość (śmiech). Nie chcę być definiowany tylko przez to zjawisko. To ważny element mojej muzyki, chętnie o nim opowiem, ale zauważyłem, jak łatwo jest przypiąć łatkę i wyciągnąć element muzyki tworząc wokół niego wyolbrzymiony kontekst. Nagrywałem ten album w sypialni, wysyłałem gotowe utwory kilku bliskim osobom i obserwowałem ich reakcję. To było bardzo intymne przeżycie, a nagle tyle mogę o tym przeczytać.

Jakiś czas temu spotkałem znajomego, który od lat wydaje muzykę, tworzy, organizuje koncerty i działa aktywnie w środowisku. Powiedział mi zrezygnowany, że jeśli chce gdzieś zagrać, to wszystko musi zorganizować sam, od podstaw. Bardzo frustrująca sytuacja, która odziera z radości i satysfakcji. Wydaje mi się, że fortunnie znalazłem się w dobrym miejscu. Wydałem kasetę, ludzie zaczęli pisać, dostałem kilka zaproszeń na koncerty, które wyszły świetnie. Miałem sporo szczęścia. Można wrzucić znakomitą płytę na Soundclouda i ludzie wciąż będą mieli to w dupie.

Ważna jest rola tych dziennikarzy, którzy cały ten produkowany kontent są w stanie ciekawie przedstawić i odsiać pod kątem własnych zainteresowań. Sporo jest też viralowych rzeczy, które trudno kontrolować. Wydaje mi się, że spora część młodych, cyfrowych labeli, funkcjonuje w wąskiej bańce odbiorców. Michał z Czaszki dba o to, żeby muzyka dotarła dalej – udało mu się wytworzyć wokół labelu rozległą sieć społeczną. Powodzenie Emo dubu, to m.in. zasługa tego, że informacja została przekazana dalej i kaseta nie umarła w odmętach Bandcampu.

Zatem, jaką przyszłość ma przed sobą Zaumne?

Chciałbym odświeżyć koncepcję nagrywania swojej muzyki. Na Emo dub udało mi się zawrzeć coś wyjątkowego i wiem, że nie uda mi się tego ponownie odtworzyć. Nie uda mi się podjąć tych samych wątków z mojego życia, bo już się nie powtórzą. Fajnie byłoby za to wydać ten materiał na winylu.

Aktualnie mam w planach wydanie kasetki w labelu Super, może jeszcze w tym roku. Częściowo będzie to obrobiony materiał z koncertu w galerii UA, częściowo będą to nowe kompozycje. Miałem też przyjemne doświadczenie z remiksowaniem Złotej Jesieni – bardzo dobrze mi się pracowało z dźwiękami gitar i perkusji. Pracuję też nad remiksem zespołu Rosa Vertov. Jeśli chodzi o kolejne dłuższe wydawnictwo to musi się jeszcze zrodzić.

cover photo: Sylwester Galuschka

Published November 13, 2018.