I Hate Models – industrialny romantyk
Co było pierwsze – jajko czy kura? Inaczej – Quebo czy I Hate Models? Odpowiedź jest prosta – pierwszym romantycznym psycholem był Guillaume Labadie, czyli francuski zamaskowany jeździec lub jak kto woli, anonimowy ekstrawertyk.
Na początku był chaos i hałas
Kiedy Kuba Grabowski szokował opinię publicznością dziwnym zachowaniem vel działaniem promocyjnym na rzecz nowego albumu „Romantic Psycho”, człowiek, który wedle ksywki nienawidzi modelingu, miał już za sobą wydanie płyty „L’Âge Des Métamorphoses” zawierającej numer o właśnie takim tytule. Wizjoner? Na to wygląda! Twórczość Guillaume stanowiła wszak odpowiedź na stan, w jakim znalazło się techno u schyłku pierwszej dekady XXI wieku. Zbyt minimalistyczne, pozbawione zadziorności, a jednocześnie emocji. Nagle pojawiła się jednak młoda gwardia, mająca nieco inną wizję tego gatunku niż starzy wyjadacze. Jak bowiem spojrzeć na Ninę Kraviz zapodającą „The House of House” Cherry Moon Trax podczas Time Warp lub na byłego fana metalu, punka i hiphopu, który łączy w swojej twórczości chaotyczne i hałaśliwe dźwięki industrialnego techno z ambientem, trance’em, a wszystko to doprawia kwaśnym brzmieniem acid i ostrym EBM-owym sosem? Ta druga postać to oczywiście nasz bohater, można by rzec za Stanisławem Bareją, „Brunet wieczorową porą”, który skrada się wraz z nadejściem zmroku, by zdobyć nasze serca na parkiecie, wyposażony w bandanę na twarzy i żyletki w postaci kawałków wydanych w takich labelach, jak ARTS, Monnom Black czy Perc Trax.
– Nie podoba mi się, to brzmi jak gabba – napisali panowie z X-Press 2 po otrzymaniu promo z ostatniej z wymienionych wytwórni.
Nie wiem, czy chodziło im o twórczość I Hate Models, ale trudno o lepszą rekomendację dla stajni, w której wydał debiutancki album.
Berlin w Paryżu
Londyn kojarzy się z pirackimi rozgłośniami i nielegalnymi imprezami w starych magazynach, gdzie pierwsi raverzy nosili kostiumy w stylu członków formacji Altern-8. Pokłosiem tego stała się scena łącząca w sobie wpływy garage’u, techno, house’u i breakbeatu, na której bawią się dziś ludzie o różnym backgroundzie kulturowym. Berlin i Paryż to zupełnie inna bajka. To uosobienie mrocznego hedonizmu, gdzie sadomasochizm ściera się z kolorową hipsteriadą. To tak, jak wyjść z darkroomu na frytki z majonezem i wegeburgera, a następnie udać się na spacer z dziewczyną odzianą w dżinsowe szorty i modny t-shirt nad rzekę. Po prostu kwintesencja image’u I Hate Models. Współczesny Martin L. Gore? Połączenie wrażliwca z maszyną? Co ciekawe, Mart zasmakował berlińskiego stylu życia i miał nawet żonę o francuskich korzeniach. Z kolei w 2017 roku Guillaume zremiksował „Cover Me” Depeszów. I gdzie tu się podział Pan Przypadek? No może fakt, iż I Hate Models wychował się na południu Francji (stolicę mają w północnej części kraju) popsuje spiskowcom szyki, ale co tam. Żadnego czepiania się szczegółów!
Published May 17, 2020. Words by Elvis Strzelecki.